czwartek, 27 października 2011

spaghetti bolognese

Spaghetti to z pewnością jeden z najpopularniejszych studenckich posiłków. Za namową mojej współlokatorki postanowiłam podsunąć Wam przepis na wersję tego dania, która wymaga trochę więcej wkładu własnego, aniżeli dodanie gotowego sosu ze słoika do makaronu, ale zapewniam, że efekt smakowy jest o niebo lepszy.
Otóż niezbędne są:
1.Makaron spaghetti (1/3 paczki)
2.Pomidory ( jako, że sezon pomidorowy już za nami polecam pomidory z puszki, np. jedna puszka pomidorów z biedronki jest w sam raz)
3.Pół papryki
4.Jedna cebula
5.Jeśli jesteśmy mięsożerni to 30 dag mięsa mielonego
Czas, który poświęcamy na ugotowanie makaronu, czyli 10 min, w zupełności wystarczy nam na przygotowanie sosu. Po zagrzaniu na patelni odrobiny tłuszczu, np. oliwy z oliwek, przypiekamy mięso wraz z uprzednio pokrojoną w kostkę cebulą. Mięso przyprawiamy szczyptą soli. Kiedy mielone będzie gotowe (ok. 5 min smażenia) wrzucamy na patelnię pomidory i paprykę, też pokrojoną w kostkę. Dusimy wszystko razem 5 min na małym ogniu i doprawiamy jedną kostką rosołową, bazylią, szczyptą curry oraz dodajemy pół łyżeczki miodu.
Całość można posypać startym serem.

Całkowity czas przygotowania to ok. 12 min, oczywiście z przyprawami możecie poeksperymentować i doprawić wg własnego gustu ;)
Spaghetti wystarczy spokojnie na 3 porcje, a całkowity koszt to ok. 8 zł.
Powodzenia i smacznego oczywiście :)

wtorek, 25 października 2011

mus czekoladowy

Wypróbowałam kilka przepisów na mus czekoladowy, bo nie ma nic lepszego na Ogromną, Nieopanowaną, Wszechogarniającą Ochotą Na Czekoladę (lub PMS;D) niż pucharek musu:) Ten jest najprostszy, najmniej wymagający, ma niewiele składników i duże pole do eksperymentów: można dodać do niego skórkę pomarańczową, likier, migdały, m&m's... co chcecie i lubicie. Poza tym, chłodzi się tylko godzinkę:) I jest przepyszny....

koszt: na pewno nie więcej niż 10 zł
porcje: sześć (większej porcji niż 1/6 tej masy nie jestem w stanie zjeść na raz, a jestem czekoladowym łakomczuchem)
czas: 20 minut + godzina chłodzenia

POTRZEBNE:

*dwie tabliczki czekolady, ja lubię gorzką, wtedy mus jest intensywnie czekoladowy, ale mleczna też jest ok. Nadziewanej nie próbowałam, może to błąd:)
*kubełek śmietany kremówki 200-250 gram (schłodzonej w lodówce),
*3 jajka,
*cukier lub cukier waniliowy - ile chcecie. Zazwyczaj dodaję torebkę waniliowego, jest wystarczająco słodko, ale może być więcej,
*ew. dodatki.

*mikser (ew. trzepaczka i dużo cierpliwości)
*źródło ciepła do rozpuszczenia czekolady (zasadniczo kuchenka, ale na kaloryferze też można)
*kilka misek/garnków/czegoś
*naczynia na mus

ZROBIĆ, CO NASTĘPUJE:

1. Dokładnie umyć, a najlepiej polać wrzątkiem jajka, bo będą na surowo, a salmonella nie śpi.

2. Rozpuścić czekoladę, najlepiej w kąpieli wodnej (do garnuszka wlać wodę, w wodzie ustawić miseczkę lub mniejszy garnuszek, do naczynia wewnątrz włożyć pokruszoną w kostki czekoladę, podpalić gaz pod tą konstrukcją - gwarantuję, że wtedy czekolada się nie przypali).

3. W tym czasie ubić na sztywno bitą śmietanę.

4. Białka oddzielić od żółtek. Białka ubić na sztywną pianę, żółtka ubić z cukrem (na lejącą się, jasnożółtą piankę, taki kogel-mogel).

5. Żółtka wymieszać z rozpuszczoną czekoladą, dosyć szybko i energicznie.

6. Przestudzić trochę masę, dodać do niej bitą śmietanę (odrobinę można zostawić do dekoracji) i pianę z białek (w tym miejscu dodajemy ew. alkohol, np. likier lub inne dodatki).

7. Gotowy krem przełożyć do pucharków/kubeczków, udekorować, odłożyć do lodówki.

Enjoy!


Ten mus nie może się nie udać. Napiszcie w komentarzach, czy smakowało:)

środa, 19 października 2011

zapiekanka z kaszy gryczanej

Ta zapiekanka to moje ostatnie wielkie zaskoczenie. Kasza gryczana jest przepyszna, ale zawsze kojarzyła mi się z gulaszem lub pieczenią i gęstym, mięsnym sosem. To danie, bardzo proste i megaszybkie, przypomina lato późną nawet jesienią, obłędnie pachnie, jest lekkie, ale bardzo sycące i po prostu pyszne. Poza tym ma miliony witamin i grzeszne dodatki w postaci żółtego sera i śmietany. Mięsożernym podpowiem, że kasza świetnie się komponuje z pieczonym lub wędzonym kurczakiem, a spragnieni większej ilości warzyw mogą zjeść ją ze smażonymi w panierce krążkami cukinii i bakłażana (przepis zamieszczę niebawem). A teraz, do dzieła!:)

czas: 20 minut + 30 minut pieczenia
koszt: jakieś 10 zł zakładając, że macie sos sojowy (można go ew. zamienić na płynną przyprawę do zupy, tzw. maggi, ale to kiepski zamiennik, a sos sojowy przyda się jeszcze na pewno)
porcje: 4 takie, jak na zdjęciu końcowym

POTRZEBNE:
piekarnik
patelnia
garnek do ugotowania kaszy
tarka do sera
naczynie żaroodporne lub rondel mieszczący się w piekarniku

*trzy woreczki kaszy gryczanej
*szklanka śmietany
*żółtko dużego jajka (dwa żółtka małe)
*dwa pory
*sos sojowy (ok. 1/4 szklanki)
*koperek, pietruszka, szczypiorek
*trochę pestek jakichkolwiek, jeśli lubicie, jak chrupie (dynia, słonecznik,...)
*starty ser na posypkę
*sól, pieprz
*troszkę masła lub oliwy



ZROBIĆ, CO NASTĘPUJE:

1. Na dobry początek zagotować wodę w garnku, osolić, wrzucić kaszę i gotować wg. przepisu (ok. 15 min.). Włączyć piekarnik.

2. W tym czasie pokroić pory (tylko białe części, więc podczas kupowania lepiej wybrać takie, które te części mają najdłuższe). Pory usmażyć na patelni na odrobinie masła lub oliwy. Przyrumienione zalać sosem sojowym, poddusić.

3. Spuścić pory z oka, nic im się nie stanie. W miseczce wymieszać żółtka ze śmietaną, doprawić solą i pieprzem. Pomieszać pory.

4. Poszatkować drobno zioła (tak po 1/2 pęczka lub mniej, jeśli nie za bardzo lubicie - co zrobić z resztą ziół, na końcu przepisu). Pomieszać pory :D.

5. Uszykować sobie naczynie, wrzucić do niego ugotowaną kaszę wyjętą z woreczków, podduszonego pora, zieleninę.

6. Jeśli macie pestki, to jest właściwy moment, żeby je uprażyć na zwolnionej patelni. Trzeba ją umyć i dokładnie wysuszyć, rozgrzać bez tłuszczu, potrzymać na niej pestki, aż się zarumienią, staną chrupkie i zaczną ładnie pachnieć, trochę orzechowo. Takie uprażone pestki dorzucić do miski z mieszaniną.

7. Zalać wszystko śmietaną z jajkiem, wymieszać, zasypać serem.

8. Piec ok. pół godziny w piekarniku nagrzanym do 300 stopni.

Niedojedzoną zapiekankę trzeba po wystygnięciu uchronić od wyschnięcia: włożyć do pudełka, przykryć talerzykiem lub włożyć naczynie woreczka, a potem - do lodówki. Przez 2-3 dni może spokojnie poczekać.

CO ZROBIĆ Z RESZTĄ ZIÓŁ?

Niestety, zieleniny nie sprzedają na półpęczki, a trzech pęczków w jednym daniu nawet ja bym nie zniosła:). Otóż - robimy masełko czosnkowo-ziołowe.

*po pół pęczka: koperku, szczypiorku i pietruszki,
*2-3 ząbki czosnku,
*kostka masła
*pieprz, sól.

Zioła szatkujemy, czosnek wyciskamy, mieszamy wszystko z masłem (łatwiej pójdzie, jeśli poleży pół godziny w temperaturze pokojowej), doprawiamy. Można masło na samym początku dokładnie rozmieszać z oliwą z oliwek, musi być do tego bardzo miękkie, ale nie roztopione. Wtedy nie będzie strasznie twarde po wyciągnięciu z lodówki, nawet, gdy spędzi w niej całą noc.
Takim masełkiem można smarować czerstwe pieczywo i robić grzanki w piekarniku - hit każdej imprezy koło 24:).
smacznego!





sobota, 15 października 2011

zupa ogórkowa

przepis babci Jadwigi:), więc na naprawdę spory garnek - przynajmniej dziesięć porcji.
czas: pół godziny pracy, pół godziny gotowania się (nie trzeba patrzeć;p)
koszt: 12 zł

POTRZEBNE:
duży garnek
patelnia lub rondel
tarka lub nóż+dużo samozaparcia

*dwa litry wody
*paczka włoszczyzny, trochę ponad pół kilo, lub:
**trzy marchewki, trzy pietruszki, mały seler, duży por
*dwie kostki rosołowe
*dużo kiszonych ogórków - przynajmniej tyle, ile włoszczyzny
*trzy ziemniaki
*trochę masła (lub oleju)
*przyprawy: sól pieprz, (ziele angielskie, listek laurowy)
*ew. dla mięsożernych - dwie kiełbachy


ZROBIĆ, CO NASTĘPUJE:

1. Umyć i obrać warzywa.

2. Do garnka nalać dwa litry gorącej wody, zagotować, dodać kostki rosołowe, (ziele angielskie i listki).

3. Pora poszatkować, resztę włoszczyzny utrzeć na tarce. To wszystko usmażyć na maśle.

4. Zetrzeć na tarce ogórki lub pokroić je cieniutko (ja jestem leniwa straszliwie, więc pokroiłam grubo, smakuje tak samo:D ).

5. Ogórki dorzucić na patelnię i zasmażyć. Tak przykazuje babcia, jednak mi wydaje się to bez sensu, bo ogórki nie chcą siedzieć na patelni, w masie swej ogromnej wyskakują co i rusz, więc ja je od razu... do gara.

6. Podsmażoną włoszczyznę też do gara.

7. Pokroić ziemniaki w kostkę - do gara.

8. Na zwolnionej patelni podsmażyć pokrojone w półplasterki kiełbaski - do gara.

9. Wszystko to gotować, aż zmiękną ziemniaki, czyli jakieś niecałe pół godzinki.

10. Już na talerzu posypać koperkiem. Ja nie miałam, był szczypiorek:D

11. Jeść myśląc intensywnie, ile to ma życiodajnej witaminy C!









naleśniki ze szpinakiem

czas: ok. 40 minut
cena: ok 12 zł

przepis na ok. 13-14 naleśników

POTRZEBNE:
patelnia do naleśników
patelnia do farszu
(może to być jedna patelnia, ale wtedy wszystko dłużej trwa)
mikser (lub trzepaczka)

*szklanka mleka
*szklanka wody
*dwie szklanki mąki (no, niecałe)
*dwa jajka
*trochę soli, trochę cukru
*chlup oleju (tak ze cztery łyżki)

*dwa opakowania mrożonego szpinaku
*cebulka
*dwa ząbki czosnku
*dwa serki topione, najlepiej śmietankowe
*parę plasterków żółtego sera (dla tych, co nie na diecie...)



ZROBIĆ, CO NASTĘPUJE:

1. Składniki na ciasto naleśnikowe wymieszać mikserem lub trzepaczką. Smażyć sobie powoli, nie dodając już oleju na patelnię, jeśli zostało na niej choć trochę teflonu. W tym czasie...

2. Pokroić cebulkę bardzo drobno. Podsmażyć na drugiej patelni, w tym czasie obrać, pokroić lub wycisnąć czosnek i dodać do cebulki.

3. Szpinak połamać, dopóki jest w woreczku. Pokruszony wrzucić na patelnię, dusić dobre 10 minut, aż będzie gorący, ugotowany, pachnący szpinakiem i mniej wodnisty. Doprawić solą i pieprzem.

4. Do szpinaku niezawierającego już pływającej wody dodać serki topione, wymieszać na gładką masę, odstawić.

5. Dokończyć smażenie naleśników.

6. Ustawić sobie wygodnie patelnię ze szpinakiem i stos
naleśników, smarować naleśniki obficie i składać w trójkąty.

7. Po cztery takie trójkąty kłaść z powrotem na patelnię, nie dodając oleju. Chodzi o to, żeby zrobiły się chrupiące. Po chwili obrócić je i udekorować żółtym serem.

8. Jeść szybko, zanim dotrze do nas, ile to ma kalorii:D






CO ZROBIĆ JEŚLI ZOSTANIE:
*farsz - jest wspaniały do tostów lub/i zapiekanek = zjeść
*naleśniki - owinąć naleśnikiem parówkę, posypać żółtym serem, zapiec, zjeść, ew. zwinąć w rulonik, pokroić w paseczki, wrzucić do pomidorowej, zjeść
*naleśniki z farszem - włożyć do lodówki, wyjąć, podgrzać, zjeść
*naleśniki z farszem, już zasmażone - zaprosić znajomych = zjeść :D

kuchnia studenta

Żywienie to temat dla studenta drażliwy. Miło jest zjeść coś pysznego i ciepłego po powrocie z uczelni/pracy/gnaniu bez celu po mieście, a zazwyczaj nie ma na to czasu, ochoty, ani wygórowanych nakładów pieniężnych:). Jeśli mimo tego, że studiujesz, lubisz zjeść czasami coś innego niż jajecznicę i parówki, a potrzebujesz wsparcia, zachęty i pomocy - piszemy dla Ciebie. Jeżeli lubisz gotować, ale po wyprowadzce z domu rodziców musisz się nagimnastykować, żeby znaleźć przepis do zrealizowania w Twojej kuchni (bo na przykład nie masz piekarnika), mamy ze sobą wiele wspólnego. A jeśli należysz do tych, którzy o dziesiątej wieczorem smażą naleśniki lub kroją śledzie na sałatkę (bo coś Ci mówi, że MUSISZ) - zaglądaj tu często:)
Durszlak.pl